Igra Rock’n’Roll
cela Jugoslavija
(Tańczy rock ‘n’ roll cała Jugosławia)
http://www.youtube.com/watch?v=2TcETcbtook
Serbom
możemy zarzucać różne rzeczy, lubić ich lub nie, ale na pewno nie można im
odmówić muzykalności i rozśpiewania. Przysłuchując się czasem nieprawdopodobnym
ilościom piosenek jakie są w stanie
zaśpiewać bez zastanawiania się nad kolejnym punktem repertuaru, mam czasem
wrażenie, że jeśli nie każdy to przynajmniej co drugi Serb nosi w sobie ukryty juke
box i naprawdę nie radzę stawać z nimi w szranki w dziedzinie znanych piosenek.
Słucha
się w Serbii, jak w każdym innym miejscu na świecie, muzyki bardzo różnej – tej
znanej wszędzie – Serbia się może pochwalić przynajmniej kilkoma festiwalami o
naprawdę światowym wymiarze: Exit, Beer Fest, Międzynarodowy Festiwal Jazzowy,
czy całkiem niedawna impreza Belgrade Calling. Wcale nie tak rzadko można pójść
na koncerty wielkich gwiazd muzyki fado, bluesa, świetnych balladzistów
posłuchać old boyów ale i wschodzących gwiazd rocka, itp. Ale równie chętnie,
jak światowych Serbowie (i wszystkie inne narody byłej Jugosławii) słuchają
wykonawców z własnego podwórka. Tu wyraźnie wyodrębniają się przynajmniej trzy
nurty: folklor, turbo folk i będący tematem moich dzisiejszych rozważań eks-yu
rock. Rozwój i uwielbienie dla każdego z trzech nurtów wyrasta w swoisty
fenomen kulturologiczny. Folklor, którego my się zasadniczo wstydzimy uważając go „wieśniacką” formę twórczości, jest tu bardzo
ceniony – żeby nie powiedzieć hołubiony.
Myślę, że nie przesadzę jeśli powiem, że w każdej rodzinie jest
przynajmniej jedna osoba mająca w swym życiorysie przygodę z folklorem w formie
udziału w zespole folklorystycznym. Młodzież nie wstydzi się przyznać, że
tańczy (gra) w takich zespołach – ba jest to nawet forma image (i sposób na
zwiedzenie świata!), a kto choć raz widział występy bałkańskich zespołów
folklorystycznych doskonale wie, że „przebieranie nogami” w rytm ognistej
często muzyki jest tylko wbrew pozorom łatwe www.youtube.com/watch?v=Bo8B3vth2Q4&feature=relmfu
, a czasem nawet graniczy z akrobacjami. Oglądając występy zespołów
folklorystycznych trudno się oprzeć urokowi pięknych strojów ludowych z różnych
regionów Serbii, ale i tańców oddających nie tylko mentalność mieszkańców danego
regionu: słynący z mężności i dostojności (i ponoć braku talentu do śpiewania i
tańcaJ) Czarnogórcy
twardo stąpając po ziemi w powadze wykonują swoje tańce www.youtube.com/watch?v=O8LXrsrwE7Y,
pogodniejsze są tańce z Zachodniej Serbii www.youtube.com/watch?v=NBHMgfJAB4g&feature=related, „lekkie” z serca Serbii tj. Sumadiji www.youtube.com/watch?v=tVaUo-DApwo&feature=related
i na
koniec całkiem już wesołe, tańce
Wołochów, www.youtube.com/watch?v=IuIBEml0yr0.
Tym, co lubią wiedzieć więcej, zdradzę, że o Wołochach, a właściwie
Wołoszkach, niegdyś mówiono, że zajmują się magią, skore są do uciech
cielesnych i prowadzą rozwiązłe życie. Często taniec był wyrazem historycznych
uwarunkowań:
www.youtube.com/watch?v=6bnOfLeNaVU
– tzw. głuche kolo z regionu Lika, www.youtube.com/watch?v=edWS12rsc20&feature=related
– czy też nieme kolo z Glamocy. Dlaczego niema? Powstało w czasach, gdy Serbia
była pod panowaniem tureckim: najeźdźca
zabraniał spotkań i zabaw – ludność radziła więc sobie jak umiała: zrezygnowano
z instrumentów, których dźwięk niósł się daleko i mógł ściągnąć nieproszonych
gości, a rytm melodii wybijano głośnymi przytupami. Z kolei w tańcach z okolicy
miejscowości Vranje, na południu Serbii, www.youtube.com/watch?v=Tae1GuzUccY&feature=related
- i strój i niektóre elementy zarówno
tańca, jak i muzyki zdradzają wyraźne tureckie wpływy.
Kończąc
blok o folklorze muszę (chcęJ)
powiedzieć, że można folklor lubić lub nie, ale jednak nie można nie być pod
wrażeniem widząc jak na scenę przy okazji występu każdego szanującego się
zespołu folklorystycznego wchodzą cztery pokolenia graczy: maluchy, młodziki
(tancerze do czternastego roku życia, juniorzy i weterani - tancerze, którzy ze
względu na wiek i obowiązki nie mogą na co dzień aktywnie stanowić trzonu
zespołu, ale podczas niektórych koncertów chętnie pokazują swoje
umiejętności. Naprawdę imponujące!
Na
turbo folku, jako machinie niszczącej wszelki gust zarówno muzyczny, jak i
każdy inny aspekt dobrego smaku, skupię się innym razem. W każdym bądź razie,
za każdym razem, gdy siłą rzeczy zmuszona jestem spojrzeć na ekran (zdjęcie),
gdzie się akurat prezentują pólnagie „diwy” turbo folku (one same mówią o sobie
ikony!!) w moim całym jestestwie oddzwania ostrzeżenie: uwaga parada potworów!
uwaga parada potworów!
A
teraz o czymś wręcz nieprawdopodobnym! Każdy kto choć trochę interesuje się Bałkanami,
a precyzyjniej krajami byłej Jugosławii nie mógł się nie zetknąć, jeśli nie ze
zjawiskiem, to przynajmniej z pojęciem jugonostalgii. Jugonostalgia niejedno ma
imię, a jedno z nich to jugonostalgiczność za muzyką „ze starych dobrych czasów”.
Stare dobre czasy, w których kwitło
wspólne drzewo życia ex-yu rock sceny to okres mniej więcej od 1960 roku do
1991. Wtedy powstały zespoły, których piosenki śpiewa się do dziś. I nie byłoby
w tym nic dziwnego, bo przecież w Polsce czterdziestolatki też śpiewają
piosenki swoich idoli z młodości, podobnie jak piećdziesięciolatki czy
sześćdziesięciolatki swoich. Ale piosenki przodujących zespołów fali ex yu rock
śpiewa każdy – i ten kto miał wtedy 10 lat i ten kto ma dziś 10 lat. I ci
wszyscy pomiędzy także. W ubiegłym roku
byłam na koncercie założonej w 1985 roku sarajewskiej pop rockowej grupy Crvena
Jabuka. Koncert odbył w na chorwackiej wyspie Korcula. Cała publiczność -
składająca się zasadniczo z małolatów, które nie mogą pamiętać z autopsji
czasów największej świetności zespołu, śpiewała jednym głosem „Niko nije lud da
spava” (Nikt nie oszalał, żeby spać) www.youtube.com/watch?v=m4BJS4sloMg pół
roku później wstąpiłam na koncert tejże samej grupy w Belgradzie... znowu to
samo: kilka tysięcy osób w wieku od 6-76 niczym dobrze wyszkolone wojsko śpiewa
ile sił w płucach Nekako s proljeća (Jakoś tak na wiosnę)
www.youtube.com/watch?v=s2QvLMgNKag&feature=related. I już nie ważne, jak nazywają się języki powstałe z tego jednego wspólnego
serbskochrwackiego, bo wszyscy są poliglotami znającymi wszystkie ex yu języki
i bez oporu śpiewają Jazz ba
http://www.youtube.com/watch?v=2Xp649xz7A8.
Dokładnie
tak samo jest z innymi zespołami należącymi do ex yu fali . Na hasło „S one
strane ulice stanuju devojcice” (Z tamtej strony ulicy mieszkają dziewczyny)
każdy niemalże odpowie: A Zabranjeno pušenje
i zaczyna nucić: www.youtube.com/watch?v=2Xp649xz7A8. Parni valjak? Ależ oczywiście: www.youtube.com/watch?v=bSsB4A1bLco&feature=related
Do
najpopularniejszych „wiecznych” ex yu zespołów należą oprócz już wymienionych, Električni orgazam, Pekinška Patka, Leb i so,
Kerber, Divlje jagode, Zabranjeno pušenje, Azra, YU Grupa, Generacija 5, Vatreni Poljubac, Bajaga
i Instruktori, EKV, Bijelo dugme, Haustor, Piloti, Plavi orkestar. Niektóre
z nich znane są i w Polsce (np. Elektricni
orgazam i Bijelo dugme). Inne znają Polskę, bo swoim utworami okazywały
swoją solidarność z tym co się w latach osiemdziesiątych działo w Polsce – mam
na mysli Azrę i ich piękną piosenkę Poljska u mom srcu (Polska w moim sercu)
www.youtube.com/watch?v=USOl4ZJYzEg.
Ex-yu
piosenki najwyraźniej mają w sobie coś magicznego, a jednym z dowodów na to są piosenki tychże zespołów
nagrane w polskiej wersji językowej przez dobre polskie zespoły (projekty Yugoton
i Yugopolis) np. O nic nie pytaj w wykonaniu Pawła Kukiza http://www.youtube.com/watch?v=NYEAB97T7kk czy słynne
Malcziki http://www.youtube.com/watch?v=iNxDj-i-yi8.
Mówiąc
o wykonawcach znanych i uwielbianych od Vardaru do Triglavu (pierwsze do to rzeka
w Macedonii, drugie szczyt w Słowenii, pojęcia symbolizującego dawną wielką
Jugosławię) nie można pominąć wspaniałego balladzisty Djordja Balasevicia.
Balasević, obecny na estradzie ładnych parę dekad, będący doskonałym połączeniem
Stachury i Wysockiego, śpiewający wspaniałe „piosenki z tekstem” ma tysiące
zwolenniku, ale chyba trochę nie ma szczęścia do publiczności – jego koncerty
przeplatane świetnymi komentarzami natury społeczno – politycznej, nie zawsze,
a wręcz często, napotykają na oburzenie publiczności (szczególnie tej o nieco
nacjonalistycznym zabarwieniu): rodzinna Wojewodina zarzuca mu , że się
podlizuje Belgradowi, Belgrad, że flirtuje z Zagrzebiem... i tak dalej i tak
dalej... Ale jak można go nie lubić, gdy tak urokliwie śpiewa o kogucie. Kogucie,
który uwielbiał i kokoszki, ale i kaczuszki i indyczki...
www.youtube.com/watch?v=nn9NDW5QzPk&feature=related.
A
skoro już wyszliśmy z rockowych klimatów to wspomnijmy przynajmniej o bośniackim
zespole Hari Mata Hari i koniecznie o
Dino Merlinie (ten ostatni
koncertował w ubiegłym roku w Belgradzie po długiej nieobecności będącej
wynikiem wojen, które się przewaliły przez Bałkany w ciągu ostatnich dwudziestu
lat. W tym czasie padło wiele niepotrzebnych słów. Na szczęście i Dino i
publiczność padli ofiarami amnezji i o wszystkim zapomnieli, a koncert był
prawdziwym muzycznym rarytasem). Ponieważ jestem niepoprawną wielbicielką obu
zespołów wytrwałym czytelnikom dedukuję dwie, moje ulubione piosenki:
Dino Merlin http://www.youtube.com/watch?v=UAxt51tp7Zs
i Hari Mata Hari:
http://www.youtube.com/watch?v=YHw_VDJhess.
Opowieść
o muzyce ex-yu to niezwykle wciągający i wdzięczny temat. Można o tym pisać i
pisać, przytaczając kolejne linki – ale cierpliwość nawet najwytrwalszych
czytelników ma swoje granice więc na do widzenia zamieszczę link z wyborem
świetnych piosenek należących do fali ex-yu rocka: www.youtube.com/watch?v=8f5JrZ5NiiE&feature=related
Bawcie
się dobrze!