MARTA
Nie
spała od kilkunastu sekund. Ale nie otwierała oczu wsłuchując się w ciszę,
która w nocy brzmiała zupełnie inaczej niż za dnia. Nie, to nie żaden lapsus.
Właśnie to chciała powiedzieć. Brzmiała. Marta lubiła się wsłuchiwać w odgłosy
nocy. Nic nie tworzyło harmonii piękniejszej niż ciemność i cisza. Wszystko to
było trochę dziwne, bo tak naprawdę Marta nie była obdarzona talentami
muzycznymi – nie miała ani słuchu, ani głosu. Noc jednak zamieniała ją we
wspaniałą melomankę i kompozytorkę.
Wciąż
nie otwierając oczu zastanawiała się co ją właściwie obudziło. Czy to był
dźwięk? Czy może natrętna myśl? To już, któraś noc z rzędu, gdy się ni stąd ni zowąd budziła. Co ją
obudziło? W pokoju panowała niczym nie
zmącona cisza i ciemność. Na pewno była sama.
Niestety.
Na pewno była sama.
Już
wie co ją obudziło. To natrętne pytanie, które przyszło jej do głowy przed
paroma dniami i od tamtej pory natrętnie wraca. W dzień udaje jej się skierować
myśli w inną stronę. Wieczorem zasypia przy telewizorze koncentrując się ze
wszystkich sił na debatach politycznych, które jej w gruncie rzeczy nic, a nic
nie interesują, ale umożliwiają zajęcie myśli. Filmów nie ogląda – przypadkowe
sceny natychmiast otwierają furtkę przez, którą wpada to przeklęte pytanie. Do
niedawna udawało jej się przespać całą noc – z premedytacją nakręcała zegarek tak, by ledwie zdążyć do
pracy. Szykowała się w biegu i nie miała czasu na rozmyślanie o czymkolwiek
innym niż jak najszybsze wyjście z domu. Niestety pytanie przejrzało jej grę!
Ponieważ za dnia nie miało szans, by przyciągnąć jej uwagę, znalazło sobie
nocny sposób. Co noc dokładnie ten sam scenariusz. Budziła się koło drugiej.
Nie pod wpływem gorąca, nie pod wpływem koszmaru, nie dlatego, że była
spragniona. Po prostu się budziła. Tak jakby ktoś szarpnął ją za ramię mówiąc:
„wstawaj, już pora”. Budziła się i natychmiast osiągała pełną przytomność (choć
coraz częściej zadawała sobie pytanie w jakim stanie były jej władze umysłowe!)
– tak jakby to była godzina dziewiąta, a nie druga w nocy. Przez chwilę leżała
nie otwierając oczu, mając nadzieję, że w ten sposób uda jej się oszukać
pytanie. Niestety nie mogła się oprzeć wrażeniu, że ktoś się intensywnie w nią
wpatruje.
Mimo
zamkniętych powiek niemalże widziała nieco szydercze choć nie pozbawione troski
spojrzenie… pytania. Boże, ja chyba zaczynam wariować! I wtedy w panice
otwierała oczy. A pytanie tylko na to czyhało!
– MARTA DLACZEGO JESTEŚ SAMA?! MARTA?!
Zamknęła
oczy znużona. A potem podjęła nagłą decyzję – zmierzy się z pytaniem!
–
Bo tak chcę! – spojrzenie pytania zrobiło się dużo bardziej szydercze niż
jeszcze przed momentem.
–
Oczywiście. Właśnie dlatego, że tak chcę! – pytanie nie spuszczało z niej
wzroku. Teraz patrzyło badawczo.
–
Tak chcę! …Tak postanowiłam – w jej głosie było o wiele mniej pewności niż
jeszcze przed chwilą, a w spojrzeniu pytania coraz więcej ironii. … Wiedziało,
że kłamie, że próbuje mu sprzedać to, co bez zastrzeżeń kupują jej koleżanki.
Nawet jej zazdroszczą. Szczególnie te, które nie mogą sobie pozwolić nawet
krótkie pogaduszki po pracy, bo muszą pędzić do domowych obowiązków. Taak. One
jej zazdroszczą… a Marta…
–
Tak postanowi… – głos Marty niebezpiecznie się załamuje. Spojrzenie pytania
stało się zatroskane. Czyli wie. Wie, że Marta od samego początku udaje. Że źle
jej z tą samotnością, którą w jej wypadku wcale nie jest kwestią wyboru lecz
maską, którą narzuciła sama sobie.
Spod
przymkniętych powiek wymyka się łza. Za chwilę druga. Potem Marta już nad nimi
nie panuje. Nad sobą też nie. Płacze w ciemnościach. Na początku cichutko.
Potem zdaje sobie sprawę, że przecież JEST SAMA więc i tak nikogo nie obudzi.
Coś w niej pękło. Szlocha powtarzając półgłosem: „Nie chcę być sama. Nie chcę
mieć czasu na wszystko. Nie chcę idealnego porządku. Nie chcę być sama”. W
pewnym momencie, między jednym, a drugim wybuchem płaczu, zerknęła na pytanie.
Tym razem w jego spojrzeniu dostrzegła coś co sprawiło, że się nieco uspokoiła,
a za moment poczuła ulgę. Co się stało? Nic z tego nie rozumie. Doprowadziło ją
do tej sytuacji. Ono się po prostu uśmiecha! Jak mogła sobie pozwolić na takie
rozklejenie! Nie może sobie już więcej pozwolić na coś takiego! To jest wbrew…
–
MARTA!
–
Muszę nad sobą więcej pracować! Jak dobrze, że ta chwila słabości nie
przydarzyła mi się w pracy! Nie mogę…
–
MARTA! – głos pytania był stanowczy, ale i miękki zarazem. Marta popatrzyła
spłoszona – Marta, powiedziałaś to! A teraz powtórz to i zapamiętaj! A potem
idź spać. Będziesz potrzebowała dużo siły. Więcej niż dotychczas – pytanie
wyraźnie się uśmiechnęło – No powtórz to głośno i stanowczo!
– NIE CHCĘ BYĆ SAMA! NIE CHCĘ BYĆ SAMA! NIE
CHCĘ BYĆ SAMA!