I ZNOWU KSIĄŻKI
Było o Targach Książki po
serbsku, będzie o Targach Książki po polsku. Dla równowagi w przyrodzie. Między
innymi. Impreza warta uwagi choćby ze względu na ponad 158 000 sprzedanych w tym
roku wejściówek! W czasach, gdy wszyscy narzekamy, że ludzie masowo przestali
czytać jest to statystyka budząca nadzieję. Jeśli zadowolimy się statystyką.
Ale Belgradzkie Targi Książki to nie tylko statystka. To swego rodzaju zjawisko
socjologiczne, które zasługuje, by mu się uważniej przyjrzeć. W każdym bądź
razie Targi Książek to pora i miejsce, gdzie należy być widzianym. Należy też
zadbać o to, by jak największy krąg bliższych i dalszych znajomych odebrał
informację o naszej bytności na Targach . Najlepszy efekt uzyskujemy, gdy damy
się złapać jakiejś kamerze – w miarę możliwości należy pokazać wypchane po
brzegi reklamówki z książkami. Te ostatnie można kupić niemalże na kilo – 3 za
100 dinarów (jedno euro). Jeśli nie wpadnie się w kadr, którejś z lokalnych telewizji, robimy zdjęcie sami i publikujemy we
wszystkich możliwych sieciach społecznościowych. Zdjęcie też obowiązkowo z worem książek!
Kpiny kpinami, ale jest to naprawdę impreza ogromna! W dniu szkolnym (od lat
jest to czwartek) z całej Serbii zjeżdżają się autobusy przywożące uczniów,
którzy chciał nie chciał, tego dnia obcują z książkami w tak dzikim tłumie, że
przebić się przez halę nie sposób. Mnie osobiście taki sposób popularyzacji literatury pewnie by bardziej do książki zniechęcił niż
przekonał, ale to już mój problem.
Oferta jest oczywiście też ogromna – jakby nie było wystawia się ponad
800 wydawców. Co się na tę ofertę składa
to już całkiem inna sprawa. Jak wszędzie na świecie, w Serbii rynek książki też
jest zalany wątpliwej wartości bestsellerami,
poradnikami, podręcznikami do nauki języka obcego w 20 dni i literaturą fantasy.
Gdy już przebrniemy przez różnej maści
wróżki, smoki, wynurzenia prezenterek i gwiazdek i wreszcie wszelkie „jak go
zdobyć”, „jak schudnąć” i „jak odmłodnieć” oraz księgi z gatunku „świętych”
możemy się zająć przeglądaniem oferty dla wytrawnych czytelników. I jest w czym
wybierać – tłumacze najwyraźniej znają się na rzeczy, bo na stoiskach serbskich
wydawców nie brakowało książek, o których mówi się (bardzo)dobra literatura
światowa. Zwolennicy współczesnej literatury europejskiej też mieli okazję do
wydania majątku - widziałam bardzo dobre
tytuły.
Serbscy wydawcy nie stronią też
od polskich pisarzy. Oczywiście największą popularnością cieszą się wśród nich
klasycy. Do faworytów, żeby nie powiedzieć pewniaków, należą Gombrowicz,
Miłosz, Szymborska, Herbert, Różewicz, Zagajewski. Nie ukrywam, że uniosłam brwi ze zdziwienia,
gdy na jednym ze stoisk znalazłam tłumaczenie Andrzeja Bursy. Tego autora
akurat się nie spodziewałam. Równie zdziwiona byłam widząc Kieszonkowy atlas kobiet Sylwii Hutnik. Diametralnie różni „bohaterowie literatury”,
a zdziwienie jednakowo duże. Wśród wielu tytułów przemknęła mi Wojna polsko-ruska Doroty Masłowskiej,
widziałam Gretkowską, Kapuścińskiego, Głowackiego, Stasiuka, Lipską.
Olga Tokarczuk i Krzysztof Varga
mają już swoją ustaloną pozycję na tutejszym rynku czytelniczym – zresztą oboje
byli gwiazdami tegorocznych Targów. K. Varga miał okazję porozmawiać z
czytelnikami o swoich dwóch książkach, które w tym roku ujrzały światło dnia w
języku serbskim – Gulasz z turula (Kornet) i Trociny (Plato). W 2013 roku ukazała się też czwarta powieść Olgi
Tokarczuk w wydaniu serbskojęzycznym tj. Prawiek
i inne czasy (Paideia). Szkoda, że
czytelnicy dopiero teraz, tj. już po lekturze Domu dziennego, domu nocnego oraz
Biegunów, mogli przeczytać Prawiek. Wydaje mi się, że czasem trudno jest
dostrzec piękno roślinki, z której wyrósł cały ogród jeśli przedtem dane nam
było podziwiać ogród. W komfortowej sytuacji są natomiast ci czytelnicy w
Serbii, którzy dopiero rozpoczynają swoją przygodę z O. Tokarczuk - oni zaczną od prawieku czyli Prawieku, napisanego przed siedemnastoma laty.
Tegoroczne debiuty na rynku
serbskim to Gottland M. Szczygła
(Sluzbeni glasnik), Traktat o łuskaniu
fasoli W. Myśliwskiego (Clio) i Pensjonat
P. Pazińskiego (Akademska knjiga). Mam nadzieję, że szybko znajdą swoich
czytelników i że już wkrótce (może na przyszłe targi) pojawią się kolejne
książki tych autorów.
Widziałam też tomiki poezji (może
lepiej powiedzieć broszurki z poezją) w maciupeńkich nakładach 200 - 250 egzemplarzy – Wiedemann, Mańczyk, Ostrowski,
Sonnenberg. Na tym samym stoisku, w tym samym nakładzie, opasłe tomiszcza z antologiami polskiej poezji z różnych okresów.
Oczywiście moje buszowanie po
stoiskach z książkami nie ograniczało się wyłącznie do literatury polskiej –
tym bardziej, że tę najchętniej czytam w oryginale :)
Nie mogłam się oprzeć nowej
książce Jeleny Lengold – serbskiej mistrzyni opowiadania. Już parę lat temu
zafascynował mnie jej zbiór opowiadań Vasarski
madjonicar (Festynowy magik), za który zresztą została nagrodzona
Europejską Nagrodą Literacką. Każda kolejna książka Jeleny Lengold jest według
mnie jednakowo dobra i warta przeczytania. Kolejna moja zdobycz to Slustrik (Koniec) Milena Alimpijevicia –
opowieść o końcu, który jest też początkiem, fatum, które ciąży nad każdym z
nas, zwykłych codziennych wyborach,
nieuchronności zdarzeń i przemijaniu. Swoją prywatną bibliotekę uzupełniłam też
o kolejne książki Aleksandra Tismy – według mnie jednego z najlepszych serbskich
współczesnych prozaików. Moim
tegorocznym okryciem jest węgierski pisarz Laslo Krasnahorkai. Po polsku
ukazały się jego trzy powieści Szatańskie tango (2004), Melancholia sprzeciwu (2007) oraz Wojna i wojna (2011). Powieści Krasnahorkai
są z jednej strony opowieściami o Węgrzech i Węgrach, a z drugiej strony to
uniwersalne obrazy nie tylko Europy Wschodniej, ale i świata. A potem było jak
co roku. Jak za każdym razem, gdy wychodzę z dobrzej zaopatrzonej księgarni i
jestem bardzo rozżalona, że moje mieszkanie nie ma nieskończonej ilości półek,
na których mogłabym układać wciąż nowe i nowe książki oraz, że ja nie mam
nieskończonej ilości wolnego czasu, w który mogłabym te wciąż nowe i nowe
książki czytać. Póki co pozostaje mi układanie książkowych piramid i czytanie,
gdy tylko się ku temu nadarzy okazja tj. czas.