środa, 13 listopada 2013

I ZNOWU KSIĄŻKI



I ZNOWU KSIĄŻKI

Było o Targach Książki po serbsku, będzie o Targach Książki po polsku. Dla równowagi w przyrodzie. Między innymi. Impreza warta uwagi choćby ze względu na ponad 158 000 sprzedanych w tym roku wejściówek! W czasach, gdy wszyscy narzekamy, że ludzie masowo przestali czytać jest to statystyka budząca nadzieję. Jeśli zadowolimy się statystyką. Ale Belgradzkie Targi Książki to nie tylko statystka. To swego rodzaju zjawisko socjologiczne, które zasługuje, by mu się uważniej przyjrzeć. W każdym bądź razie Targi Książek to pora i miejsce, gdzie należy być widzianym. Należy też zadbać o to, by jak największy krąg bliższych i dalszych znajomych odebrał informację o naszej bytności na Targach . Najlepszy efekt uzyskujemy, gdy damy się złapać jakiejś kamerze – w miarę możliwości należy pokazać wypchane po brzegi reklamówki z książkami. Te ostatnie można kupić niemalże na kilo – 3 za 100 dinarów (jedno euro). Jeśli nie wpadnie się  w kadr, którejś z lokalnych telewizji,  robimy zdjęcie sami i publikujemy we wszystkich możliwych sieciach społecznościowych.  Zdjęcie też obowiązkowo z worem książek! Kpiny kpinami, ale jest to naprawdę impreza ogromna! W dniu szkolnym (od lat jest to czwartek) z całej Serbii zjeżdżają się autobusy przywożące uczniów, którzy chciał nie chciał, tego dnia obcują z książkami w tak dzikim tłumie, że przebić się przez halę nie sposób. Mnie osobiście taki sposób  popularyzacji literatury  pewnie by bardziej do książki zniechęcił niż przekonał, ale to już mój problem.  Oferta jest oczywiście też ogromna – jakby nie było wystawia się ponad 800 wydawców. Co się na tę ofertę  składa to już całkiem inna sprawa. Jak wszędzie na świecie, w Serbii rynek książki też jest  zalany wątpliwej wartości bestsellerami, poradnikami, podręcznikami do nauki języka obcego w 20 dni i literaturą fantasy.  Gdy już przebrniemy przez różnej maści wróżki, smoki, wynurzenia prezenterek i gwiazdek i wreszcie wszelkie „jak go zdobyć”, „jak schudnąć” i „jak odmłodnieć” oraz księgi z gatunku „świętych” możemy się zająć przeglądaniem oferty dla wytrawnych czytelników. I jest w czym wybierać – tłumacze najwyraźniej znają się na rzeczy, bo na stoiskach serbskich wydawców nie brakowało książek, o których mówi się (bardzo)dobra literatura światowa. Zwolennicy współczesnej literatury europejskiej też mieli okazję do wydania majątku -  widziałam bardzo dobre tytuły. 
Serbscy wydawcy nie stronią też od polskich pisarzy. Oczywiście największą popularnością cieszą się wśród nich klasycy. Do faworytów, żeby nie powiedzieć pewniaków, należą Gombrowicz, Miłosz, Szymborska, Herbert, Różewicz, Zagajewski.  Nie ukrywam, że uniosłam brwi ze zdziwienia, gdy na jednym ze stoisk znalazłam tłumaczenie Andrzeja Bursy. Tego autora akurat się nie spodziewałam. Równie zdziwiona byłam widząc Kieszonkowy atlas kobiet Sylwii Hutnik.  Diametralnie różni „bohaterowie literatury”, a zdziwienie jednakowo duże. Wśród wielu tytułów przemknęła mi Wojna polsko-ruska Doroty Masłowskiej, widziałam Gretkowską, Kapuścińskiego, Głowackiego, Stasiuka, Lipską.
Olga Tokarczuk i Krzysztof Varga mają już swoją ustaloną pozycję na tutejszym rynku czytelniczym – zresztą oboje byli gwiazdami tegorocznych Targów. K. Varga miał okazję porozmawiać z czytelnikami o swoich dwóch książkach, które w tym roku ujrzały światło dnia w języku serbskim – Gulasz z turula (Kornet) i Trociny (Plato). W 2013 roku ukazała się też czwarta powieść Olgi Tokarczuk w wydaniu serbskojęzycznym tj. Prawiek i inne czasy (Paideia).  Szkoda, że czytelnicy dopiero teraz, tj. już po lekturze Domu dziennego, domu nocnego oraz Biegunów, mogli przeczytać Prawiek. Wydaje mi się, że czasem trudno jest dostrzec piękno roślinki, z której wyrósł cały ogród jeśli przedtem dane nam było podziwiać ogród. W komfortowej sytuacji są natomiast ci czytelnicy w Serbii, którzy dopiero rozpoczynają swoją przygodę z O. Tokarczuk -  oni zaczną od prawieku czyli  Prawieku, napisanego przed siedemnastoma laty. 
Tegoroczne debiuty na rynku serbskim to Gottland M. Szczygła (Sluzbeni glasnik), Traktat o łuskaniu fasoli W. Myśliwskiego (Clio) i Pensjonat P. Pazińskiego (Akademska knjiga). Mam nadzieję, że szybko znajdą swoich czytelników i że już wkrótce (może na przyszłe targi) pojawią się kolejne książki tych autorów.
Widziałam też tomiki poezji (może lepiej powiedzieć broszurki z poezją) w maciupeńkich nakładach  200 - 250 egzemplarzy – Wiedemann, Mańczyk, Ostrowski, Sonnenberg. Na tym samym stoisku, w tym samym nakładzie, opasłe tomiszcza z  antologiami  polskiej poezji z różnych okresów.
Oczywiście moje buszowanie po stoiskach z książkami nie ograniczało się wyłącznie do literatury polskiej – tym bardziej, że tę najchętniej czytam w oryginale :)
Nie mogłam się oprzeć nowej książce Jeleny Lengold – serbskiej mistrzyni opowiadania. Już parę lat temu zafascynował mnie jej zbiór opowiadań Vasarski madjonicar (Festynowy magik), za który zresztą została nagrodzona Europejską Nagrodą Literacką. Każda kolejna książka Jeleny Lengold jest według mnie jednakowo dobra i warta przeczytania. Kolejna moja zdobycz to Slustrik (Koniec) Milena Alimpijevicia – opowieść o końcu, który jest też początkiem, fatum, które ciąży nad każdym z nas,  zwykłych codziennych wyborach, nieuchronności zdarzeń i przemijaniu. Swoją prywatną bibliotekę uzupełniłam też o kolejne książki Aleksandra Tismy – według mnie jednego z najlepszych serbskich współczesnych  prozaików. Moim tegorocznym okryciem jest węgierski pisarz Laslo Krasnahorkai. Po polsku ukazały się  jego trzy powieści Szatańskie tango (2004), Melancholia sprzeciwu (2007) oraz Wojna i wojna (2011). Powieści Krasnahorkai są z jednej strony opowieściami o Węgrzech i Węgrach, a z drugiej strony to uniwersalne obrazy nie tylko Europy Wschodniej, ale i świata. A potem było jak co roku. Jak za każdym razem, gdy wychodzę z dobrzej zaopatrzonej księgarni i jestem bardzo rozżalona, że moje mieszkanie nie ma nieskończonej ilości półek, na których mogłabym układać wciąż nowe i nowe książki oraz, że ja nie mam nieskończonej ilości wolnego czasu, w który mogłabym te wciąż nowe i nowe książki czytać. Póki co pozostaje mi układanie książkowych piramid i czytanie, gdy tylko się ku temu nadarzy okazja tj. czas.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz