wtorek, 6 listopada 2012

BAŁKAŃSKIE SMACZKI



BAŁKAŃSKIE SMACZKI

Krótko po wakacjach, bo gdzieś od połowy września w Belgradzie zaczyna się unosić wszechobecny zapach pieczonej papryki, który w połowie listopada mniej więcej zostanie wyparty przez zapach kiszonej kapusty. Paprykę czuć wszędzie. Uważny obserwator zauważy też smużki dymku snujące się ponad wieloma balkonami. Zorientowani wiedzą, że to lokalne gospodynie urządziły tam prowizoryczne paleniska z blachami, gdzie opiekają papryki, nieodłączny element „zimnice” czyli wiktuałów przygotowywanych na czas zimy. Bez papryki nie ma życia, a przynajmniej posiłku: na surowo, nadziewane (mięsem, serem, ryżem i pewnie papryką!) opiekane - serwowane w czosnkowo-octowo- natkowej marynacie, kiszone, ostre, nieostre, mielone, tłuczone, suszone… i nie wiadomo, które lepsze!
Papryka to tylko preludium do zimowego szaleństwa w postaci potraw z kiszonej kapusty, smakującej zupełnie inaczej niż jej polska odpowiedniczka. W co drugiej piwnicy (jak nie częściej) - bądź w jej braku na balkonie - honorowe loże zajmują beki z kiszącą się w główkach kapustą. Królujące w zimie danie to gołąbki z kiszonej kapusty – (dla niewtajemniczonych, aby smakowały jak należy muszą się dusić cała noc!) gotowane na wędzonce i najlepiej ze współudziałem suszonych papryk! Nie należy też pogardzać wędzonym mięsem gotowanym w kapuście (tzw. weselna kapusta) – bo smakuje wyśmienicie.  Zima to czas, gdy organizm potrzebuje kalorii – to przecież nie podlega wątpliwości! – więc kaloryczna oferta jest nader bogata. Trzeba tylko wybrać między prosięciem z rożna i jagnięciną czy baraniną. Jeśli ktoś przypadkiem w nich nie gustuje, to zawsze pozostaje opcja grillowanego tzw. „mieszanego mięsa” (wieprzowe, wołowe, kurze, mielone, wędzone, kiełbaski, wątróbka w boczku – wszystko to na jednym półmisku w porcji dla jednego!). Oczywiście mowy nie ma o obiedzie bez surówki w postaci liści zimowej bohaterki czyli kapusty kiszonej, oprószonych ostrą papryką. A jak już przy surówkach jesteśmy to obowiązkowo też tursija czyli  na amen ukiszone warzywa takie jak papryka, kalafior, marchew, cebula i zielony pomidor. Surówki typu szopska, serbska, witaminowa idą wtedy delikatnie w odstawkę. A jak już sobie pojedliśmy to trzeba się „osłodzić” – tureckiego pochodzenia baklawy i tulumby wdzięczą się do smakoszy, a może jednak mazurkowe ciastka orzechowe czy naleśniczki z orzechami i cukrem? Potem już tylko kawa parzona w tygielku i kieliszeczek ziołowego „Gorzkiego liścia” na lepsze trawienie (terapia o wiele bardziej skuteczna od raphacholinu). No właśnie… a co pijemy nim dojdziemy do końca obiadu? Zaczynamy od alkoholi wysokoprocentowych – znawcy tematu wiedzą, że wybór jest niemały: morelówka, pigwówka, groszkówka, śliwowica i pewnie jeszcze z pięć innych rodzajów rakii. Obowiązują tu dwie zasady: wierności wybranemu gatunkowi oraz odstawienie rakiji w momencie, gdy na stół wjedzie główne danie – ona towarzyszy przekąskom i zupie. Później przechodzimy do win i przy nich do końca obiadu pozostajemy. Ponowny zwrot od wina do rakii zdradza natychmiast, „amatorszczyznę  delikwenta” i wywołuje pobłażliwe uśmiechy współbiesiadników (o uniesionej w niemym zdziwieniu brwi kelnera nawet nie wspomnę) – i jak mam być szczera takiej „akcji” wśród miejscowych jeszcze nie widziałam. Wina: doskonałe krajowe. Białe, czerwone, rose. Polecam te z piwnicy Radovanović, Kovacević, Mackov podrum, Radenković, Aleksandrović. To są moi faworyci ale jest też cały szereg innych – przypuszczam, że wcale niezgorszych.        
I jak po zimowych rozkoszach podniebienia (całe szczęście, że mój jakże wybiórczy słownik kulinarny nie zawiera słowa obżarstwoJ) przejść do wiosennego lub letniego menu?… Zostawiam je więc na raz kolejny. Ale, ale… wspomniałam o raphacholinie, a zapomniałam powiedzieć o medycznych właściwościach rakijki:  w celach terapeutycznych należy (tak przynajmniej twierdzą lokalnie mędrcy) codziennie na czczo stosować jeden kieliszeczek – w takich proporcjach zwalcza: niski cholesterol i wysoki cholesterol, reumatyzm, migreny, choroby tarczycy (oczywiście nadczynności i niedoczynność) i serca, łagodzi bóle i smutki i jest prawdziwym panaceum na choroby duszy i ciała… Mimo zaleceń proponuję przed użyciem się skonsultować z lekarzem lub farmaceutą...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz