środa, 29 sierpnia 2012

LETNIA BELGRADZKA MOZAIKA


LETNIA BELGRADZKA MOZAIKA
Pierwszy obraz
Stary BIGZ. Ogromny budynek – moloch, w którym niegdyś mieścił się budzący respekt wydawniczy kombinat. Dziś zaniedbany i popadający w ruinę. W pewnym momencie „przyuważyli” go młodzi muzycy i opanowali część pomieszczeń. A że młodzi muzycy to świat zasadniczo nieforsiasty budynek i dalej niszczeje – tym bardziej, że trudno inwestować w coś, co należy niewiadomo do kogo. Tak na marginesie Belgrad jest miastem mogącym się „pochwalić” ogromną ulicą straszących ogromnych budowli – niegdyś siedzib wielkich świetnie prosperujących przedsiębiorstw państwowych, dziś  rozpadających się potworów o niejasnej strukturze własnościowej pogłębiających tylko przygnębiające wrażenie ziemi niczyjej. Wróćmy do Bigzu. Sierpniowy wieczór. Upalny do bólu. Na ósmym piętrze koncert Katariny Pejak. Młodej artystki o niesamowitym głosie, o której – jestem do tego w stu procentach pewna - świat jeszcze usłyszy. Samo wejście do budynku jest przeżyciem samym w sobie – underground w czystej postaci. Trudno się oprzeć wrażeniu, że próg budynku jest progiem oddzielającym dwa różne światy i jego przekroczenie jest równoznaczne z cofnięciem się w czasie o przynajmniej pół wieku. Oczywiście winda nie działa – a nawet gdyby działała to nie jestem pewna czy miałabym odwagę do niej wejść. Mimo, że wspinamy się w górę to wciąż mi się wydaje, że każde kolejne piętro jest coraz niższą kondygnacją prowadzącą do miejskiego Tartaru.
Dotarliśmy na szczyt – pomieszczenie, które w zamiarze miało być klubem, ale najwyraźniej pomysłodawca zniechęcił się w połowie drogi.. nieważne. Taras, wielki, z cudowną panoramą na pół Belgradu... naprawdę pięknie! Potem dwie godziny świetnej muzyki. Najwyraźniej underground pryzmat sprawił, że to co słyszały uszy i na co patrzyły oczy stało się jeszcze wyraźniejsze. Suma sumarum niesamowite przeżycie: i jako całość, i wszystko z osobna.

http://www.youtube.com/watch?v=THzgC4EXjew
http://www.youtube.com/watch?v=iOQAgP2C1s8

Drugi obraz
Zupełnie przypadkowe spotkanie. Trochę nieprawdopodobna opowieść o tajemniczej Jazztoracji. Potem telefon z zaproszeniem. Zemun – austrowęgierska część Belgradu, niegdyś odrębne miasteczko, które w jakimś momencie zlało się z Belgradem - ku wyraźnemu niezadowoleniu mieszkańców Zemuna. Mam problem ze znalezieniem uliczki (gospodarz mnie zresztą ostrzegł, że tak będzie) – koło kościoła jest ta uliczka, koło tej tamta, a 50 metrów dalej ta, która prowadzi do mojej. Jest! Niesamowite miejsce, do którego zmierzam to koniec ulicy... kojarzy się z kresem drogi – nie można pójść już dalej... konspiracyjnie pukam kołatką i.... znowu próg, który oddziela dwa światy! Zamyka się za mną brama i oto nagle znalazłam się w toskańskiej trattorii...tak mi się zdaje, gdy rozglądam się po podwórku z ciasno ustawionymi stoliczkami ... ale gdy zerknę w bok jestem przekonana, że siedzę nad morzem – widzę tylko taflę wody podczas, a drugi brzeg Dunaju ukrył się gdzieś w półmroku. Miejsce jedyne w swoim rodzaju – koncerty dla przyjaciół w domu i organizacji Sasy Sopceka i jego uroczej towarzyszki Nataszy. Byłam parokrotnie. Za każdym razem świetny jazz w wykonaniu mistrzów – niby nonszalancja, a jednak wysoka klasa. Przyszło mi w pewnym momencie do głowy, że wraz z przekroczeniem progu Jazztoracji osiągnęłam kolejny stopień wtajemniczenia... miasto dopuściło mnie do swojej tajemnicy, ukrytego miejsca, gdzie czas mierzy się ilością taktów i nikogo nie martwi to, że północ juz dawno minęła...

http://www.youtube.com/watch?v=RG0L3aPmmtc
http://www.youtube.com/watch?v=W73nEzCrdBc&feature=relmfu

Trzeci obraz
Ulica Skadarska – potocznie zwana Skadarlją. Miejsce niezwykle popularne wśród turystów, a ze względu na ceny unikane przez „tubylców”.  Uliczka, gdzie niegdyś królowała tutejsza bohema – pisarze, aktorzy, reżyserzy, dyrektorzy teatrów – tu się tworzyło wielkie dzieła i później czciło ich sukcesy bądź analizowało porażki! Dziś jest to miejsce kojarzące się z kilkunastoma tradycjonalnymi restauracjami usytuowanymi po obu stronach ulicy i kilkoma galeriami. Uroku uliczce dodaje „skadarska aktorka” przechadzającą się od restauracji do restauracji i recytująca wiersze największych serbskich poetów, niegdyś bywalców Skadarlji. Ale to nie jedyna atrakcja Skadarlji – każda restauracja ma swoją własną orkiestrę, która w letnie wieczory nie rzadko sytuuje się przed budynkiem restauracji koncertując pod chmurką. Zdarza się, ze kilkanaście orkiestr stojąc niemalże obok siebie gra w zapamiętaniu własny repertuar... efekt końcowy bywa czasem... hmmm mało muzyczny - delikatnie rzecz biorąc. Obserwowałam kiedyś myzykantów (myślę, że to najwłaściwsze określenie dla skadarskich „artystów” – z całą moją sympatią względem tychże) i nie mogłam sie oprzeć wrażeniu, że wielu z nich przygrywa ot tak dla własnej przyjemności, niezależnie od tego co akurat gra pozostała część orkiestry... razu, któregoś w Skadarlji gościł maestro Robby Lakatos  oraz jego orkiestra – wyszedł zachwycony mistrzostwem lokalnych muzyków – najbardziej zachwycił go skrzypek mający zamiast strun...kabelki telefoniczne... słyszałam na własne uszy :)
No i jeszcze kocie łby... autentyczne, XIX-wieczne i nie do pokonania w butach na obcasie.
Pamiętam Skadarlję w czasach jej świetności – w 1989 roku turystów tam było tak wielu, że nie sposób było się przepchać z jednego krańca na drugi – potem zupełnie opustoszała... była smutną zapomnianą uliczką... teraz, wraz z powrotem do Belgradu turystów, Skadarlja stara się odzyskać swój dawny splendor... ale czas i nieinwestowanie w obiekty zrobiły swoje – dziś Skadarlja przypomina podstarzałą damę, która żyje dawnymi wspomnieniami, ale wyświechtany strój  zdradza jej wiek i status...
Mimo to miło jest przespacerować się tamtędy od czasu do czasu, usiąść na chwilę przy lampce wina i posłuchać staromiejskiej muzyki w wykonaniu skadarskich, na swój sposób urokliwych „orkiestrantów”

http://www.youtube.com/watch?v=-qAKpnb73ms
http://www.youtube.com/watch?v=MrtSl4bieQQ&feature=relmfu

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz